Narodową walutą Kambodży jest riel (1$ = ok. 4000 rieli), ale wszystkie ceny dla turystów podawane są w dolarach. Jest to najchętniej przyjmowana waluta. Najczęściej drobne ceny zaokrąglane są do 1$. Gdy np. otwieramy menu restauracji to widzimy niemal od góry do dołu ceny = 1$.
Generalnie Kambodża jest tańsza od Tajlandii. Najdroższe jest zwiedzanie Angkor Wat. Bilet jednodniowy kosztuje 20$/os, ale Angkor jest na tyle wielki i rozległy, że zwykle kupuje się bilet na 2 i więcej dni.
Najważniejszym punktem programu związanym z przybyciem do Kambodży jest dla większości właśnie kompleks ruin Angkor Wat z XII w, który jest uznawany za największą budowlę sakralną na świecie, leżący w pobliżu miasteczka Siem Rap. Był to również i nasz główny cel.
No to wstaliśmy 7.15, przygotowanie, śniadanko w hotelowej restauracji super za całe 3$/os i o 9.00 wyjazd.
Pan Lam, który nas obwoził tuk-tukiem przez 7 godzin, został nam polecony przez nasz hotel usługa 9$.
No to pędzimy ulicami Siem Reap już czuć upał, ale wiaterek miło nas jeszcze chłodzi. Najpierw kupujemy bileciki od razu na trzy dni 40 $/os robią nam ładne zdjęcie i do Angkoru.
Wysiadamy i przed nami „przepiękna” 100 metrowa aleja pełna masy ludzkiej. Największe ilości naszych braci z Chin i Rosjan. Lampa niesamowita, cienia 0, ale idziemy twardo. Po 10 minutach mamy dosyć całego Angkor Wat. Gdziekolwiek się ruszysz ludzie, zrobienie kadru bez nich, trzeba mieć dużo szczęścia. Poza tym wiele świątyń jest w remoncie.
Pojeździliśmy po kilku świątyniach których nazw nawet nie znamy.
Ta Prohm - kompleks, który pochłonęła dżungla, w 2000 r. kręcono tu sceny do „Tomb Raider”. Tak ładnie jest napisane w przewodniku. Na fotkach zobaczycie tą przyrodę. Natomiast ten kompleks jest sztucznie podtrzymywany przy życiu dla turystów. Ogółem stan jego jest taki, że za parę lat większość z tego może runąć. W sumie tak wygląda większość budowli tutaj, smutna prawda. Dodatkowym ułatwieniem dla turystów, ale zarazem psującym estetykę miejsca są drewniane pomosty, schody i barierki. Są one ustawione w mało przemyślany sposób.
Mała ciekawostka- w tym kompleksie pojawił się bardzo głośny dźwięk, coś w rodzaju alarmu. Myślałam, że to jest jakiś odstraszacz na dzikie zwierzęta. A to były cykady. Dźwięk ten nie opuszczał już nas do końca zwiedzania. Łep pękał.
Bayon – świątynia która wywarła na nas największe wrażenie. Z jej murów spogląda na zwiedzających 216 twarzy.
Nasz tuk-tuk driver pan Lam :)
Wieczorem odwiedziliśmy Night Market :) na którym można dostać zawrotu głowy od wielu różności :)
super wiskhy
Pub Street najbardziej imprezowa ulica w Siem Reap