poniedziałek, 28 listopada 2011

Siem Reap 28.11.2011 Kambodża godz. 23.30


Dzisiejszy dzień potraktowaliśmy zupełnie wypoczynkowo. Wreszcie pospaliśmy sobie dłużej. Przecież to wakacje ;) a potem spacer i zakupy w Siem Rap. W naszym pokoju mamy Klimę więc ustawiliśmy sobie jakąś przyjemną temperaturę 25stopni. I wychodząc z pokoju już na korytarzu pierwsze uderzenie ciepła i uśmiech na twarzy, a po wyjściu na zewnątrz w pełne słońce przypominamy sobie w jakiej części świata jesteśmy.

 wejście do naszego hotelu

Po przejściu kilku ulic postanowiliśmy zjeść lody co nie jest tutaj takie proste. Generalnie lodów brak, trzeba się trochę nachodzić by coś znaleźć, szczególnie za rozsądną cenę. Ale znaleźliśmy restaurację na „Pub Street” :) gdzie w zacienionym wnętrzu i w wietrze nieustannie pracujących wentylatorów zasiedliśmy w wygodnych fotelach z widokiem na spokojną w ciągu dnia ulicę. Po kilkunastu minutach dostaliśmy nadtopione desery lodowe, a Aurelia dostała jeszcze bonus w postaci robaka (mały karaluszek) w lodach ;) po zgłoszeniu reklamacji szybko je wymienili.


Później odwiedziliśmy działający w dzień „Old Market” z targiem owocowo – warzywno – mięsno – rybnym. Widoki i zapachy super ;) co chwilę ktoś wali w jakieś mięso by je rozczłonkować lub wrzuca nową porcję lodu do miski z owocami morza zwykle jeszcze żywymi i przebierającymi łapkami jak np. kraby. Musiałem chronić aparat przed obryzganiem ;) 




 Panowie przygotowują lód na stoiska

A o 16.30 wyruszyliśmy z hotelu uwiecznić zachód słońca z Angor Wat w tle. Przyjechaliśmy do wejścia głównego do świątyni, ale słońce było jeszcze dość wysoko.


 Podjęliśmy decyzję, że lepszym punktem widokowym będzie pobliskie wzgórze, które polecił nam nasz riksiarz. Podjechaliśmy, a na dole tłumy, lecimy więc szybko w górę. I tak z kwadransik dobrym tempem, wymijając ze 100 osób. Wchodzimy na wzgórze, a tu punktem widokowym jest szczyt świątyni wystający ponad drzewa, na który wspięło się już wiele osób. Ale nie jest to takie proste. Przed jedynym wejściem bardzo stromymi schodami stoją pracownicy kompleksu i wpuszczają po kilka osób. Przed nami ustawiła się kolejka ok. 300 osób spragnionych pięknego widoku i uwiecznienia go na zdjęciu. Ustawiliśmy się grzecznie za innymi. Powoli się posuwamy, a czas ucieka. W końcu zaczęli wpuszczać wszystkich. Teraz następuje wspinaczka w sprinterskim tempie po kamiennych schodach na czworaka, bo były tak strome i wąskie. Wbiegamy na górę wszędzie ludzie i nic nie widać. Gdzie ten Angkor ??? W końcu wypatrzyliśmy Angkor w oddali przysłonięty lasem z drugiej strony świątyni był ledwo widoczny pośród zieleni i już w cieniu.. Co to w ogóle ma być? Większość ludzi robiła zdjęcia słońcu zachodzącemu nad górami daleko na horyzoncie. I tak właśnie wyglądała nasza wyprawa na zachód słońca z Angkor Wat. By to jasny szlag …:)



 Wracaliśmy niemal po ciemku schodząc w tłumie ścieżką przez dżunglę, niektórzy oświetlali sobie drogę latarkami.
Tego dnia mieliśmy za mało wrażeń. Postanowiliśmy pójść na Pub Street do Temple Club na darmowy pokaz tradycyjnych tańców khmerskih – Psara. Występ miał się rozpocząć 19:30. Udało nam się dotrzeć 19:20 zamówiliśmy kolację. Zdążyliśmy ją ze spokojem zjeść, a występu nie ma. Wreszcie o 20:15 na scenę wbiegły tancerki. I w błysku fleszy zademonstrowały tańce. Przypominające do złudzenia tancerki uwiecznione na płaskorzeźbach Angkor Wat.
W drodze powrotnej Aurelia postanowiła spróbować fish pedicure czyli peelingu w wykonaniu rybek. 2$ przez 20min.  Zanurzyła nogi w wielkim akwarium z rybkami. W trakcie rybiej uczty dodatkowo została wymasowana przez dziewczynę od rybek i dostała puszkę coli.



Jutro skoro świt powrót do Bangkoku. Mamy nadzieję, że w tą stronę będzie łatwiej ;)

2 komentarze:

  1. Rybki są niesamowite. A myślałem, że nic mnie już nie zaskoczy :-) W Polsce mocny wiatr i temperatura ok. +5C. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu Aurelia wrażenie to jest jak Cię lekko podgryzają pierwsze minuty masz gilgotki, potem się przyzwyczajasz :)

    OdpowiedzUsuń