poniedziałek, 21 listopada 2011

Chiang Rai restart 21.11.2011 godz. 23.00


Rano stwierdziliśmy, że nie chce nam się zmieniać hotelu tym bardziej, że jutro chcemy wyjechać z Ching Rai. Postanowiliśmy przy okazji zwiedzania miasta wykombinować jeszcze coś z prądem. Mieliśmy kilka pomysłów. Poszliśmy na śniadanie.  Zdążyliśmy dopiero co  złożyć zamówienie, a tu pojawia się szef hotelu i wręcza Rafałowi listwę z bezpiecznikiem. I zadziałało, dzięki temu po południu puściliśmy posta :)
O 12.00 wymarsz na miasto. Pierwsza świątynia tuż obok hotelu - Wat Phra Kaew, otoczona pięknym ogrodem i zagajnikiem bambusowym. Nawet udało się nam złowić w obiektywie mnichów buddyjskich :)



 
A tu jak ktoś chciał by sobie zrobić swój własny ołtarzyk, to ma szeroki wybór dewocjonaliów :)

Druga też niedaleko Wat Phra Singh. Stąd pochodzi słynny Szmaragdowy Budda (obecnie w kompleksie pałacowym w Bangkoku). Oryginalna figurka jest szczególnie czczona, bardzo stara i wiążą się z nią liczne legendy.



Do trzeciej świątyni to już była wyprawa. Przebieg ulic nie zgadzał się z mapką w Lonely Planet (podobne przygody z LP mieliśmy wcześniej w Maroku. Szczególnie jeśli chodzi o mniejsze miejscowości), więc sobie trochę (prawie godzinę) pozwiedzaliśmy obrzeża miasta zanim dotarliśmy do Wat Doi Tong – świątynia w stylu birmańskim.
 Mój nowy przyjaciel

Po tej przebieżce postanowiliśmy wrócić do miasta. Po 500m, zapytaliśmy spotkaną panią czy idziemy dobrze. Oczywiście dworzec autobusowy był w drugim kierunku. I dawaj z buta z powrotem. Udało się nam zaczepić jakiegoś pana co na sowim podwórku coś naprawiał. Jak się okazało ma rikszę i za 80 BTH (8zł) zawiózł nas na dworzec autobusowy. Oj daleko do niego było. Zaraz wsiedliśmy do rozklekotanego mini autobusiku który był niesamowicie ciasny i jechał początkowo chyba w tempie maratończyka biegnącego 40 kilometr. Jednak udało się przed zachodem słońca dojechać do Białej świątyni - Wat Rong Khun, oddalonej od miasta13 km – koszt 20 Bth/os (2zł).
Świątynia została zbudowana 1997r, patrząc na nią z daleka wygląda jak by była z porcelany. Jest piała i pokryta mozaikami z lusterek. Architektonicznie jest najdziwniejszą świątynią jakom widzieliśmy. Mogłaby spokojnie uchodzić za zamek strachów :)
Powrót też się nam udał, wyszliśmy na główną drogę i złapaliśmy songweth, po 15 minutach byliśmy na dworcu autobusowym koszt 100 BTH za 2 osoby (10zł). Słoneczko zachodziło, ale udało się nam jeszcze odwiedzić Wat Ming Meuang nazywana świątynią „przyczajonego słonia”



przyczajona Aurelia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz