Powódź nie chce jeszcze odpuścić. Media straszą wielką wodą, krokodylami, które pouciekały z hodowli, ostatnio nawet zieloną mambą, której ukąszenie jest śmiertelne, ale...Sytuację staramy się monitorować na bieżąco w Internecie: Bangkok post, ambasada Polska w Bangkoku i przede wszystkim niezawodne blogi, oraz bezpośrednie kontakty na fb. Najwięcej aktualnych informacji w uspokajającym duchu można poczytać na blogu skok w bok http://skokwbokblog.com/. Bardzo dziękujemy Maciejowi (autor) mieszkańcowi Bangkoku. Pomysły co do zmiany trasy były bardzo różne. W pierwszym momencie, gdy powódź w mediach zaatakowała na dobre, chcieliśmy jechać do Kambodży. Następny pomysł to był przelot Bangkok - Kalkuta, bardzo tanio liniami Air Asia. Po pierwszych emocjach wróciliśmy do pierwotnego planu trochę go zmieniając :).
I tak 15.11.11 o 18.30 przylatujemy do Bangkoku, znajdujemy hotel, 2 dni zwiedzamy co się da, następnie kuszetką całą noc jedziemy do Chiang Mai. Na północy jesteśmy 5 dni w tym zwiedzamy Chiang Rai. Znów powrót do Bangkoku, a na drugi dzień skoro świt wyjazd do Kambodży. Potem- Bangkok – i wylot na Krabi, – Bangkok i powrót :( - koniec słońca i krajowa deprecha.
Kupiliśmy w Internecie bilety kolejowe i lotnicze więc plan się nieco usztywnił, ale za to mamy większy spokój.
I tak 15.11.11 o 18.30 przylatujemy do Bangkoku, znajdujemy hotel, 2 dni zwiedzamy co się da, następnie kuszetką całą noc jedziemy do Chiang Mai. Na północy jesteśmy 5 dni w tym zwiedzamy Chiang Rai. Znów powrót do Bangkoku, a na drugi dzień skoro świt wyjazd do Kambodży. Potem- Bangkok – i wylot na Krabi, – Bangkok i powrót :( - koniec słońca i krajowa deprecha.
Kupiliśmy w Internecie bilety kolejowe i lotnicze więc plan się nieco usztywnił, ale za to mamy większy spokój.
Zbliżamy się do fazy tzw „reisefieber” :). W razie „w” jesteśmy przygotowani do starcia z żywiołem ;) – sytuacja jest w pełni opanowana, co widać poniżej.
rafał&aurelia
Dacie rade, nie jestescie w koncu z cukru! ;)
OdpowiedzUsuńbardzo nam miło Macieju, że zawitałeś na naszym blogu :)
OdpowiedzUsuńoczywiście nie jesteśmy z cukru ;) ale gdyby nie Twoje codzienne informacje, kto wie czy nie zmienilibyśmy planów :) Nawet koleżanka Tajka mieszkająca w Bangkoku namawiała nas do tego.